Grzegorz Nowik "Czyste Zalesie... "
Czyste Zalesie …
Gdy ćwierć wieku temu zakładałem w Zalesiu Górnym nowe środowisko harcerskie, nasza pierwsza zbiórka miała miejsce lesie ograniczonym torami kolejowymi, rzeczką Zieloną, Aleją Wzgórz aż do „Harcerskiego Dębu” na uroczysku Nowinki. Pobyt w lesie był niezapomnianym przeżyciem, zwykle bowiem chodzimy przecinającymi ten teren duktami i ścieżkami, natomiast my wówczas krążyliśmy po lesie poza utartymi drogami. Odkrywaliśmy bogactwo fauny i flory, ale również ogrom wandalizmu, dewastacji, ludzkiej bezmyślności… Cóż bowiem tam odkryliśmy: dwa wypalone wraki samochodów, rury centralnego ogrzewania w otulinie z wełny mineralnej, z zagipsowanymi bandażami (około 2–3 metry sześcienne), stosy butelek, pokruszone płyty eternitu, gruz z budowy lub remontu, worki foliowe, jakowąś starą dokumentację (segregatory) spółdzielni rolniczej (bodaj z Ustanówka, chyba tej samej która regularnie zatruwała ściekami rzeczkę Zieloną).
Dlatego jednym z kolejnych zadań, jakie podjęliśmy, było sprzątnięcie naszej „leśnej harcówki”. Odbyło się to w ramach Akcji Sprzątania Świata, my sprzątaliśmy nasz świat. Wraki wywieźliśmy przyczepką do „malucha” na złomowisko, rury, eternit, gruz budowlany – zakopaliśmy na przesiekach w dołach głębokich na 1–1,5 metra. Puszki, plastikowe worki po nawozach, butelki, a nawet stare opony całymi workami wywoziliśmy do kontenerów podstawionych przy stacji kolejowej. Starą dokumentację spaliliśmy na polanie nad rzeczką pod dębem. Szczególne śmietnisko znajdowało się najbliżej – w zasypanym różnorodnymi przedmiotami rowie wzdłuż ulicy Sinych Mgieł, były tam i stare naczynia i meble. Cały dzień, blisko setka harcerek i harcerzy poświęciła na sprzątanie Zalesiańskiego lasu. W kolejnych latach powtarzaliśmy wielokrotnie tę pracę, m.in. harcerze uporządkowali teren między stacją a ul. Młodych Wilcząt, oraz tzw. „barek pod dębami”, ulubione miejsce lokalnych lumpów, vis a vis stacji po drugiej stronie ul. Pionierów. Wynieśliśmy stamtąd kilkaset butelek i puszek.
Dziś nasza „leśna harcówka” wygląda lepiej niż wówczas, ale im bliżej Zalesia, tym śmieci jest więcej. Nie biorą się z niczego, to my – my wszyscy śmiecimy. Najwięcej jest pudełek po papierosach, puszek po piwie i napojach energetyzujących, papierków po słodyczach, opakowań, petów, gum do żucia oraz zwykłych plastikowych jednorazowych, foliówek, w których tysiącami co dnia wynosimy zakupy z każdego sklepu… Wiatr miecie je czasem majestatycznie, rozwiesza na drzewach, parkanach, czasem zaczepiają się złośliwie o wycieraczki samochodu.
Co zrobić aby nasze Zalesie było CZYSTE? – Z jednej strony to kwestia kultury i wychowania.
Popatrzmy jak wyglądają pryzmy śniegu, w których namiętni palacze przed wejściem na peron gaszą pospiesznie papierosy. Wiosną w tych miejscach żółcą się plamy powstałe z setek, jeśli nie tysięcy ustników (podobnie jest przy wszystkich przystankach w Warszawie). Coraz więcej samochodów porusza się ulicami Zalesia, gdy staną na przejeździe kolejowym, jakże często przez uchylone okna szybują z nich niedopałki, nierzadko jeszcze tlące się … Pety są wszędzie – czy palacze w swych domach rzucają je na podłogę?
Po deszczu płyty chodnikowe i asfalt ścieżek rowerowych (wszędzie, w Zalesiu już także) upstrzone są licznymi białymi plamkami – to tysiące, dziesiątki tysięcy wyplutych na ziemię gum do żucia. Można wręcz obliczyć, kiedy płyty i asfalt ulic zginą przykryte powłoką z tworzywa, narastającą każdego roku.
Dzieci zaczynają od papierka po cukierku, a potem zostaje przyzwyczajenie do bezmyślności … Chciałbym poznać tego amatora napoju energetyzującego z tarczą klubu Legia, który namiętnie rozrzuca dziesiątkami(!!!) puszki wzdłuż ulicy Biedronki, o amatorach piwa nie wspominając. To plaga wszystkich naszych poboczy… – Jak wygląda droga od stacji do mostku…
Ale największą plagą są zwyczajne foliówki, reklamówki, wszelkie jednorazówki, które wynosimy tysiącami co dnia – jak wspomniałem wcześniej – z każdego sklepu, od supermarketu do targu. Przyzwyczailiśmy się do tego i ciężko nam z tej wygody zrezygnować. Sprzedawca sam zaproponuje opakowanie, nie trzeba pamiętać w własnej torbie. A tymczasem każdego dnia przybywa ich kolejne tysiące. Są wygodne, na ogórki i kapustę kiszoną, na jabłuszka, masło i ser, na wędlinę i mięso, na koszulę i skarpetki, nie pobrudzą, lekkie, w sam raz na raz, a tymczasem kolejne ich tysiące przyrastają i przyrastają… Nie odparują, nie można ich spalić, nie znikną, jest kłopot z ich przetwarzaniem i gromadzeniem do przetwarzania, a nadal ich ilość rośnie, z każdym dniem… Rozkładają się kilkaset lat. Rozważmy, to tyle, ile minęło od czasów Batorego i Wazów.
O ile śmieciuchów leśnych i ulicznych trzeba wychowywać, wychowywać i raz jeszcze wychowywać (trzeba też i karać!!!, szczególnie tych mażących farbą po murach i parkanach) – i będzie trwało miesiące i lata, o tyle z foliowymi jednorazówkami możemy poradzić sobie szybciej. Już od pierwszych dni grudnia każdy mieszkaniec Zalesia może (składając dobrowolny datek) otrzymać trwałą bawełnianą torbę wielorazowego użycia na zakupy czy siatkę wielorazową na warzywa i owoce.
Jest na nich hasło, które powinno być naszą wspólną intencją i zadaniem: Czyste Zalesie!
To wspólna inicjatywa Stowarzyszenia Przyjaciół Zalesia Górnego, Szczepu „Watra”, Klubu Seniora, lokalnych sprzedawców. Niech stanie się naszą wspólną sprawą…
Grzegorz Nowik
SPZG